„Kobiety sukcesu łączy empatia.”- wywiad z Anną Szajerską, jedną z inicjatorek projektu „Kobieta w roli głównej”

Jak zrodził się pomysł na inicjatywę?

Anna Szajerska: Pomysł na inicjatywę zrodził się w głowie mojej i mojej koleżanki Ani Berdowskiej. Postanowiłyśmy we dwie stworzyć inicjatywę, coś co integruje kobiety przedsiębiorcze, co pozwala im odnaleźć się w świecie biznesu, bo zauważyłyśmy, że kobiety nie są traktowane na równi z mężczyznami w całym tym świecie. W większości przypadków to mężczyźni są na czele wszelkich zarządów, rad nadzorczych, spółek. Jeśli kobieta dochodzi do takiego pułapu, to jest ona co najwyżej wice- albo zastępcą. Bardzo rzadko zdarza się, że kobieta piastuje najwyższe stanowisko. Nawet teraz możemy się temu przyglądać kiedy o stołek prezydenta będzie kandydować kobieta. Możemy popatrzeć jak to będzie rozgrywane i jakie będą komentarze w sieci społecznościowej. Zakładając inicjatywę naszą uwagę zwracały wszelkie raporty o zarobkach. Mówiły one, że mężczyzna wykonujący dokładnie te same zadania, mający dokładnie te same kompetencje, zarabia około od dwudziestu do trzydziestu procent więcej niż kobieta. Postanowiłyśmy spotykać się z kobietami, by dawać im narzędzia, które rozwijają ich kompetencje, ale też ich pewność siebie, zmotywują do działania, może do odejścia z jakiegoś schematu, w którym nie czują się komfortowo, może do wyjścia poza sferę komfortu. Chciałyśmy stworzyć taką płaszczyznę do wymiany doświadczeń.

Jak Pani myśli dlaczego mężczyźni są stawiani wyżej od kobiet w biznesie?

Anna Szajerska: Musielibyśmy cofnąć się do etapu wychowywania, gdzie stygmatyzujemy chłopców, którzy mają podbijać świat przez na przykład budowanie klocków LEGO, czyli są to zabawy stricte kreatywne i rozwijające logiczne myślenie. Dziewczynki mają bawić się we fryzjera, gotować w kuchni albo zajmować się lalkami. Teraz, gdy obserwuję jak moje koleżanki wychowują swoje córki i synów, widzę, że to się trochę zmienia. Jednak nadal szokuje fakt, że moja córka bawi się na przykład ciężarówką, samolotem policyjnym albo że robię z nią rzeczy, które stricte powinni robić chłopcy. Zaczęłam czytać bajki i w nich jednak księżniczki są bierne. Czekają one żeby książę zbudził je pocałunkiem, ale bez tego księcia nie kiwną palcem. Książę nadaje tok całej narracji. Jednak widzę, że zaczyna się to trochę zmieniać. Elsa jest zupełnie inną kobietą, jest superwoman. Merida Waleczna tak samo. Natomiast bardzo często jeszcze niestety jesteśmy wychowywani w takiej stereotypowej roli.

A czy nie uważa Pani, że pracodawcy patrzą inaczej na kobiety pod tym względem, że zawsze biorą pod uwagę, że mogą one zajść w ciążę lub brać zwolnienia?

Anna Szajerska: Tak i to też jest oczywiście bardzo krzywdzące. Kobieta, która wychowała dziecko to jest taki multi robot, który potrafi wszystko jednocześnie po prostu połączyć i sprawia, że to działa. Ona potrafi ogarnąć pięćset rzeczy naraz, ma multitasking na takim rewelacyjnym poziomie, że mężczyźnie się w ogóle o tym nie śni. Zauważmy, że na przykład kiedy facet zostaje premierem, to nikt go nie pyta: „Ale jak pogodzisz obowiązki domowe z taką wymagającą pracą?”. Natomiast gdy kobieta zaczyna piastować takie stanowisko, natychmiast padają pytania czy w wywiadach dziennikarskich, czy bardziej prywatnych sferach: „Jak Ty to pogodzisz biedna z domem?”. Oczywiście, że jest to bardzo krzywdzące, bo powinno być moim zdaniem po równo.

Jak Pani zdaniem należy z tym walczyć i zmieniać tą mentalność?

Anna Szajerska: Przede wszystkim edukować. Dużą rolę powinny tutaj odgrywać stowarzyszenia, instytucje do spraw równego traktowania, które wypuszczają cyklicznie jakieś raporty. Myślę, że takie inicjatywy jak nasza też są od tego. Potrafią one edukować i zmieniają optykę na wiele spraw z punktu widzenia nawet kobiet pracodawców, które zatrudniają kobiety do pracy.

Z jakimi szkodliwymi stereotypami spotkała się Pani jeśli chodzi o kobiety w biznesie?

Anna Szajerska: Pamiętam takie spotkanie w moim życiu zawodowym, które odbyło się kilka lat temu. Na tym spotkaniu dyskutowaliśmy i omawialiśmy kwestie potencjalnego kryzysu wizerunkowego. Był tam cały zarząd działu kancelarii prawnych i ja tam byłam jedyną kobietą, która doradza i rekomendowała pewne działania lub przeciwdziałania. Naprawdę było tak, że nie byłam dopuszczana do głosu. Oni to robili zupełnie intuicyjnie. Pomijali mnie zupełnie albo zdrabniali moje imię. Kiedy oni byli poważnymi panami na przykład Krzysztofami, Jakubami, a nie Krzysiami czy Kubusiami, ja byłam nie wiedzieć dlaczego panią Anią. Oni bardzo dobrze czuli się w swoim towarzystwie, byli dosyć swobodni, więc pozwalali sobie na taki lekki język. Była sytuacja napięta, ktoś przeklął i zaczęli mnie przepraszać: „Pani Aniu, przepraszamy, że usłyszała pani takie słowo”. Mówiłam, że nic nie szkodzi, jestem dorosłą osobą i znam słowo „kur**”. Dlaczego w ich towarzystwie to jest ok, a nagle mnie ma to oburzać? Bo przy kobiecie nie wypada? Inne stereotypy to takie, że kobiety nie mają zdolności logicznego myślenia i plotują. W związku z tym pewne rzeczy docierały do mnie później, co było krzywdzące dla firmy, bo gdybym wiedziała wcześniej o tym jako PR-owiec, o pewnych rzeczach, które się dzieją albo o decyzjach, które podejmuje zarząd, to mogłabym już wcześniej zarekomendować działania mając pełne kompetencje i doświadczenie.

W czym Pani zdaniem kobiety wiodą prym jeśli chodzi o biznes? W czym są lepsze od mężczyzn? A może działają tak samo?

Anna Szajerska: Ja myślę, że w biznesie właśnie chyba jest tak, że zarówno kobieta jak i mężczyzna mogą być takimi samymi graczami na rynku. Ja bym tego tutaj nie dzieliła. Może być na przykład mężczyzna, który inwestuje wyłącznie na zasadzie intuicji i mu się to sprawdza oraz kobieta, która zainwestuje tyko na przykładzie Excela, ścisłego rozrachunku, bilansu korzyści, zysków i strat. Może być też odwrotnie. Ja bym tego nie rozgraniczała. To nie zależy od immanentnych cech wpisanych w płeć tylko od umiejętności i kompetencji, które będąc w biznesie nabywamy. To jest po prostu doświadczenie: raz się sparzymy, na drugi raz będziemy chuchać na zimne.

Jakie błędy popełniają najczęściej kobiety rzucając pracę na etacie i wchodząc w świat biznesu?

Anna Szajerska: Myślę, że nie jest to zależne od tego czy jest to kobieta czy mężczyzna. Błędy można popełnić w ten sam sposób. Jednak taką największą rzeczą, która mnie boli, gdy moje koleżanki zaczynają rozkręcać coś swojego jest to, że nie dzielą się domowymi obowiązkami na pół z mężczyzną. One nie dość, że muszą zrobić swoje w pracy, to jeszcze muszą zrobić swoje w domu. To jest moim zdaniem najczęstszy błąd, że nie przyzwyczajają partnera, że od teraz się zmieni, że będą potrzebowały jego wsparcia. Myślę, że kobiety za często i za bardzo chcą być Zosiami Samosiami. Sądzę, że ich wewnętrzna samoocena bardzo często zależy od tego czy mają posprzątane w domu i ugotowane. Jak tego nie mają to ich wewnętrzna samoocena często spada, podczas gdy facet ma na to totalnie olewkę.

Co Pani zdaniem ogranicza nas w naszych przedsiębiorczych planach?

Anna Szajerska: Ogranicza nas strach i lęk. Zawsze zadajemy sobie pytanie: „A co jeśli się nam nie uda?”. Nie będzie się wiedziało dopóki się nie spróbuje. Pewnie też finanse nas ograniczają, ale to również wiąże się ze strachem, bo zastanawiamy się z czego będziemy żyć i za co zapłacimy rachunki gdy odejdzie się z etatu. Na etacie jednak jest ciepła posadka, a w biznesie nie zawsze: czasami są opóźnienia w płaceniu faktur, innym razem te ZUS-y, te podatki są naglącą kwestią. Zdarza się, że ograniczają nas ludzie, którzy mówią: „Ale naprawdę chcesz zmieniać pracę? Przecież masz taką dobrą posadę. Źle Ci tam?”. I teraz jest pytanie na ile liczymy się z opinią tych ludzi, czy są to opinie dla nas ważne, czy warto je w ogóle brać pod uwagę czy też nie. Ja bym jednak zalecała słuchanie siebie.

W wywiadzie dla „Poznańskiego Prestiżu” powiedziała Pani, że kobiety, które mają takie same kompetencje jak mężczyźni często aplikują na niższe stanowiska i mają niższe oczekiwania finansowe o około dwadzieścia pięć do trzydziestu procent. Jak pani myśli skąd się to bierze? Dlaczego kobiety wychodzą od takiego pułapu?

Anna Szajerska: Zwróciło to moją uwagę gdy brałam udział w rozmowach rekrutacyjnych. Ja siedziałam po tej stronie gdzie rekrutowałam. Mężczyźni, którzy kandydowali, niejednokrotnie rozwiązywali testy lub sprawdzałam ich kompetencje i okazywało się, że kobiety mają o wiele wyższe te kompetencje. Może akurat trafiłam na takie egzemplarze. Kiedy przychodziło do podawania oczekiwań finansowych kobiety zaniżały je o około właśnie dwadzieścia, trzydzieści procent, natomiast mężczyźni nie mieli problemu z tym, żeby podać kwotę wyższą. Skąd się to bierze? Myślę, że jest to znowu stereotyp, że mężczyzna ma zarabiać, przynosić pieniądze do domu i on nie ocenia siebie przez pryzmat kompetencji, ale tego ile musi zarobić. Kobiety mają bardzo często zaniżoną samoocenę, przez co oceniają swoje kompetencje niżej i niżej wyceniają swoją pracę.

Czytałam badania, które przeprowadzane były na trzech tysiącach czterystu osobach na kierowniczych stanowiskach i wyszło z nich, że sześćdziesiąt osiem procent kobiet uważa, że awans wymaga ciężkich godzin pracy. Skąd to przeświadczenie?

Anna Szajerska: Wiadomo, awansu nie dostaje się na dzień dobry. Myślę, że na awans naprawdę trzeba sobie zapracować i na uznanie pracodawcy również, bo jeśli będziemy awansować, zajmować odpowiedzialne stanowisko, to musi być tak, że pracodawca nam zaufa. Musimy okazać się kompetentni , więc rzeczywiście to trzeba udowodnić. Chociaż ja tak naprawdę jestem przeciwniczką harowania po godzinach. Jest podział między życiem prywatnym a zawodowym i ja bym rekomendowała każdej babeczce, by tego przestrzegała. Ciężka praca rzeczywiście się opłaca, ale harowanie nie. Myślę, że przede wszystkim liczą się kompetencje, bystrość, inteligencja, trzeźwość spostrzeżenia, łatwość podejmowania decyzji. Ja myślę, że kobiety mają właśnie problem z podejmowaniem decyzji. One bardzo często sondują, badają, pytają koleżankę, podczas gdy mężczyzna robi to wręcz z automatu, bardzo szybko umie podjąć decyzje. Takie cechy lidera, przywódcze, charyzmatyczne wpływają na to czy szybciej ten awans osiągamy czy nie.

Z czym związane jest zwiększenie roli kobiet w biznesie? Obecnie co trzecia firma założona jest przez kobietę.

Anna Szajerska: Kobiety pewnie się uniezależniają, chcą być samodzielne, chcą odchodzić od etatu, który jest „od – do” i daje ograniczone możliwości rozwoju i kariery. Czytałam badania, które mówią, że jeśli badamy współczynnik wykształcenia wyższego to więcej kobiet ma wyższe wykształcenie niż mężczyzn. Kobiety są bardziej ambitne, cały czas rozwijają swoje kompetencje, więc pewnie nie chcą non stop być zatrudnione na etacie, który nie daje im perspektyw rozwoju. Czytałam też takie badania, które mówią o tym, że kobiety zmieniają pracę częściej niż mężczyźni z takiego powodu właśnie jak atmosfera w pracy albo rozwój, natomiast mężczyźni zdecydowanie częściej ze względów finansowych. Oni nie mają skrupułów, by odejść od pracodawcy, który mniej płaci, ale na przykład jest fajna atmosfera. Idą tam gdzie będą mogli upolować ten przysłowiowy kawałek mięsa, natomiast kobiety cenią sobie bardziej atmosferę w pracy i relacje, niekoniecznie kwestie finansowe.

A Pani sama zauważa tą tendencję, że zwiększa się rola kobiet w biznesie czy może tylko tak się o tym pisze?

Anna Szajerska: Nie, na naszych spotkaniach „Kobiety w roli głównej” bardzo to widać, bo na początku, jeszcze pięć lat temu, przychodziło do nas zdecydowanie mniej osób. Oczywiście wtedy nasza idea nie była jeszcze tak znana poznaniankom, ale też trend na to wszystko był zdecydowanie mniejszy. One na początku chciały rozmawiać o modzie, kosmetykach, ewentualnie savoir-vivrze biznesowym, a teraz kobiety potrzebują naprawdę konkretnych kompetencji i narzędzi. Uczestniczki chcą wyjść z konkretnym pakietem wiedzy, one już nie przychodzą rozmawiać o torebkach i kosmetykach, ale rzeczywiście rozwijają swój biznes. Oczekują na naszych spotkaniach tego, że nasi prelegenci im tą wiedzą dostarczą albo wymienią się one doświadczeniem i wskazówkami z kobietą, która przeżywała podobne problemy i wyzwania.

Jaka cecha wspólna Pani zdaniem łączy wszystkie kobiety sukcesu?

Anna Szajerska: Empatia. To, że kobiety nie są zamknięte w sobie, nie patrzą na drugą kobietę jak na rywalkę, ale na równą sobie osobę na różnych płaszczyznach. Chętnie wyciągają dłoń do pomocy, podzielą się doświadczeniem, kontaktem, jakimiś wskazówkami, zaproszą, podpowiedzą, porozmawiają. Myślę, że to jest ich cecha wspólna.

A jak definiują sukces uczestniczki spotkań?

Anna Szajerska: Z okazji pięciolecia inicjatywy nasze ostatnie spotkanie zrobiłyśmy trochę inaczej, nie było dwóch merytorycznych prelekcji, ale zaprosiłyśmy pięć kobiet sukcesu, żeby dzieliły się swoim doświadczeniem z naszymi uczestniczkami. Jedna z nich mówiła, że dążenie do sukcesu jest celem samym w sobie, a nie osiągniecie tego sukcesu, bo gdy już się go osiągnie to można spocząć na laurach i nie trzeba robić nic więcej, a dążenie do sukcesu, stałe motywowanie się, redefiniowanie swoich potrzeb i celów jest takim motorem napędzającym. Natomiast nasze uczestniczki mówią, że sukces to bycie piękną kobietą, ale nie wizualnie, bo to zrobi każde spa czy kosmetyczka, tylko piękną wewnątrz. To kobieta, która o siebie dba nie przez rytuały kosmetyczne, tylko przez samorozwój, umiejętność radzenia sobie z pewnymi emocjami zawodowymi i prywatnymi, dążenie do pewnych wartości, umiejętność stawiania sobie pewnych granic zawodowych, albo właśnie przeciwnie, schodów, które trzeba pokonać, umiejętność odpuszczania albo bycia fighterką.

Czego potrzebują kobiety, które przychodzą na spotkania „Kobiety w roli głównej”?

Anna Szajerska: One potrzebują przede wszystkim rozwoju zawodowego i networkingu, bo nasze spotkania są największymi w Poznaniu. Przychodzi na nie od stu pięćdziesięciu do dwustu osób. Na ostatnim spotkaniu było ponad dwieście osób. Jest to niewątpliwie fajna platforma do wymiany kontaktów biznesowych. Niesamowite jest to, że jedna kobieta szuka na przykład radcy prawnego, bo ma prawny problem biznesowy, a obok niej akurat ta radczyni prawna siedzi i szybko wymieniają się wizytówkami. Dzięki spotkaniom narodziło się też wiele przyjaźni. Nasza inicjatywa integruje i rozwija.

Czy ma Pani odzew po spotkaniach od kobiet, że założyły na przykład wspólne biznesy?

Anna Szajerska: Bardzo często piszą do nas panie, które rzeczywiście dzielą się swoimi historiami. Nie są to wyłącznie historie zawodowe, bo przez motywowanie je do zmiany one uczą się patrzeć holistycznie na całe swoje życie. Na przykład jedna kobieta na spotkaniu zaczęła opowiadać o rozwodzie, o tym, że wyszła z toksycznego związku, inna kobieta napisała do nas, że odważyła się rzucić etat, że rozkręca swoją firmę i jest jej z tym fajnie. To są niesamowite rzeczy, zawsze mam wtedy taki dreszczyk wzruszenia, że rzeczywiście się udaje.

Co Panią najbardziej satysfakcjonuje jeśli chodzi o „Kobietę w roli głównej”? Z czego jest Pani najbardziej dumna?

Anna Szajerska: Jestem dumna z tego, że przychodzi do nas coraz więcej osób i że przez całe pięć lat istnienia zawsze dostajemy pozytywny feedback od uczestniczek. Tylko raz nam się zdarzyło, że dostałyśmy negatywną ocenę. Byłyśmy wtedy w Warszawie, przekładałyśmy datę i godzinę spotkania i komuś się coś pomyliło. Druga rzecz, która mnie cieszy to ta, że dołączają do nas liczące się firmy, nie tylko na rynku polskim, ale też europejskim i światowym, którym nasza idea jest bliska i przedstawiciele tych firm mówią: „Tak, chcemy z wami współpracować, bo to co robicie jest świetne”. Oni nie przychodzą, żeby się zareklamować, bo mogą to zrobić wszędzie. Piękne jest to, że utożsamiają się z naszą ideą i że jacyś wielcy tego świata uznali, że mamy rację, że nie jest to jakaś wydurniona feministyczna koncepcja, tylko że rzeczywiście tą równość kobiet trzeba wspierać i rozkręcać.

A czy przy zakładaniu tej inicjatywy napotykała Pani na jakieś trudności?

Anna Szajerska: Wszystko szło jak z płatka. Tak było od samego początku. Na początku nawet nie miałyśmy problemu żeby znaleźć salę. Pamiętam, że pierwsze nasze spotkania odbywały się w City Parku i tutaj miałyśmy kontakt z panią Pauliną Prusiecką, która natychmiast przyklasnęła naszej inicjatywie. Nie chcąc nic w zamian udostępniła nam salę eventową i dzięki temu mogłyśmy się gdzieś spotkać. Następnie, gdy nasza inicjatywa się rozrosła, potrzebowałyśmy więcej miejsca i zaczęłyśmy działać na Młyńskiej. Nigdy nie było tak, że miałyśmy jakiś problem. Oczywiście odpukać, bo nie chciałabym zapeszyć, ale wszystko zawsze jakoś szło bardzo ładnie. Można by powiedzieć, że jesteśmy pod opieką jakiejś muzy albo bóstwa, jakiejś swojej kobiecej patronki.

Czy od początku zakładały Panie, że będzie to inicjatywa działająca też w innych miastach? Wiem, że byłyście Panie między innymi w Warszawie i Krakowie.

Anna Szajerska: Na początku myślałyśmy, że inicjatywa będzie działać tylko w Poznaniu. Nie sądziłyśmy, że to tak się rozkręci. Myślałyśmy, że spotkamy się w gronie dwudziestu, trzydziestu kobiet, napijemy się herbatki, pogadamy i ktoś coś fajnego wyniesie, a jak jeszcze raz będzie chciał się z nami spotkać to będzie super. Po spotkaniach dostawałyśmy duży odzew i coraz więcej osób zaczęło do nas przychodzić. Potem zaczęłyśmy dostawać maile z innych części Polski. Nie wiem do tej pory jak to się stało, ale chyba jakąś pocztą pantoflową, bo nam nigdy nie zależało na jakiejś promocji w innych miastach, bo tam zupełnie nie było kobiet do których chciałyśmy docierać. Nagle zaczęły do nas pisać dziewczyny z Warszawy, co było dziwne, bo w Warszawie dzieje się przecież tyle rzeczy. Dziewczyny z różnych miast pytały kiedy będziemy u nich. Nie pozostało nam z Anią nic innego jak usiąść i rozpisać harmonogram spotkań. Byłyśmy w województwie warmińsko-mazurskim, mazowieckim, kujawsko-pomorskim, małopolskim, pomorskim. W Poznaniu czujemy się swojsko, bo znamy uczestniczki, znamy ten teren, twarze nam się powtarzają, ale jak przyjeżdżamy do nowego miasta, to podchodzimy z obawami jak nas przyjmą. Kobiety przyjmują nas z tak ciepłym sercem, że 2020 rok przyniesie pewnie kolejne miasta, kobiety i spotkania.

Do kogo są adresowane spotkania? Czy są to tylko kobiety, które prowadzą własne biznesy?

Anna Szajerska: Absolutnie nie. Są to kobiety, które prowadzą swoje biznesy, ale są też na stanowiskach kierowniczych, dyrektorskich, menadżerskich w korporacjach, bo dajemy im taką wiedzę, na przykład zapraszając ekspertów, trenerów, coachów, praktyków biznesu, która pozwala im bardziej motywować się do tego, żeby jeszcze lepiej zarządzać swoim zespołem, poznawać nowinki, które dzieją się w branży, wymieniają się między sobą również doświadczeniem.

A czy odnajdą się na spotkaniach również panie, które jeszcze nie weszły w świat biznesu?

Anna Szajerska: Przyznam, że nie zawsze. Będzie to zależało od tematyki. Czasami mamy luźniejszą tematykę spotkań, mówimy wówczas na przykład jak opuścić swoją strefę komfortu, jak się zmotywować do tego, żeby zacząć działać, jak wyjść z nowym pomysłem i wcielić go w życie. Mamy też spotkania związane z kadrą zarządzającą, o zarządzaniu talentem i zespołem, o motywowaniu, ocenianiu, delegowaniu, jak być dobrym liderem albo jak wprowadzać zmiany w firmie na poziomie produkcji czy marketingu. Wtedy taka kobieta się pewnie u nas nie odnajdzie, ale to wszystko zależy od tematyki.

Od początku Pań zamysłem było to, żeby spotkania były darmowe?

Anna Szajerska: Tak. Z tego co się orientowałam są to zdaje się jedyne darmowe spotkania w Poznaniu. One zawsze były bezpłatne i zawsze takie będą, dlatego, że naszą ideą nie jest zarabianie na tych spotkaniach tylko edukowanie, motywowanie i rozwijanie. Organizacja takich eventów oczywiście pochłania jakieś tam koszty, ale my to sobie rekompensujemy w inny sposób, czyli nawiązując współprace marketingowe  z firmami i korporacjami, które chcą nas wspierać. Stąd właśnie czerpiemy środki na organizacje celów programowych naszej inicjatywy, a nie z biletów.

Za co uczestniczki najbardziej cenią spotkania?

Anna Szajerska: Piszą nam, że są to jedyne spotkania, na których są aż dwie godzinne prelekcje, czyli stawiają one u nas na ten rozwój merytoryczny. Zawsze zapraszamy dwóch ekspertów i są to dwie prelekcje, a każda z nich trwa godzinę. Na spotkaniach jest też networking, którego one potrzebują, bo zawsze mogą między sobą porozmawiać, wymienić się wizytówkami czy kontaktami. Czas, który spędzamy razem to nie jest przepuszczony czas. Nie są to nudne konferencyjne wykłady czy szkolenia, zawsze jest to podane w takiej przyjemnej atmosferze. Druga rzecz jest taka, że zawsze obok siedzi ktoś kto Cię zrozumie, przechodził przez to samo, miał podobne problemy jak Ty, że nie jest to tak naprawdę obca osoba, bo ta relacja gdzieś się zazębia.

Czym się Panie kierują przy doborze prelegentów?

Anna Szajerska: Staramy się wybierać zazwyczaj ekspertów, trenerów biznesu, którzy są uznanymi autorytetami w swojej dziedzinie, nie są to przypadkowe osoby. Są to praktycy z bardzo często długoletnim doświadczeniem, wykładowcy akademiccy, którzy mają doświadczenie w wystąpieniach i są prelegentami bardzo różnych konferencji biznesowych. Ich wiedza jest dla nas bardzo istotna, ale też sposób w jaki ją przekazują. Oni potrafią tak tę wiedzę przekazać, żeby połowa sali nie zasnęła. To jest na pewno istotny klucz w wyborze prelegentów.

W jaki sposób i jakimi kanałami docierają Panie do potencjalnych uczestniczek?

Anna Szajerska: W tej chwili mamy tak tę sieć rozwiniętą, że wystarczy, że zakomunikujemy o tym, że odbywają się warsztaty i ta lista zapełni się bardzo szybko, to jest kwestia tygodnia i już nie ma miejsc. Na te spotkanie, które odbyło się teraz, dziewczyny pukały do ostatniej chwili, że chcą przyjść, ale ze względów logistycznych musiałyśmy odmawiać, bo zaraz z tych dwustu trzydziestu, dwustu czterdziestu osób zrobiłoby się trzysta pięćdziesiąt i zabrakłoby krzeseł. Miejsca bardzo szybko się wyczerpują.

Czego Panią uczą te spotkania?

Anna Szajerska: Uczą tego, że warto chcieć, że jak już nie chce mi się w życiu różnych rzeczy robić, to sobie myślę, że jest to mój taki motorek napędzający, który zawsze mnie motywuje do działania. Zawsze wiem, że jak będę siadała do pracy nad tym projektem, to z przyjemnością będę otwierała maila. Czasami w życiu ludzie zadają sobie pytanie: „Po co Ty to robisz?”, mnie te spotkania uczą właśnie tego, by nie zadawać takich pytań, bo one są pytaniami bardzo materialnymi, pytają o taką bardzo realną korzyść. Ja tego nie robię po coś konkretnego, oczywiście uśmiech i satysfakcja tych kobiet jest wspaniała, ale te spotkania uczą mnie takiego niematerialnego podejścia do organizacji tego typu rzeczy. Warto po prostu robić coś, co jest fajne, co innym coś daje, nie patrzeć tylko na siebie i na stracony czas, bo to wcale nie jest stracony czas.

Czy pamięta Pani jakąś historię kobiety lub spotkanie, które bardziej niż inne utkwiło w Pani pamięci?

Anna Szajerska: Pamiętam to wzruszenie kobiety, która rozpłakała się na spotkaniu mówiącym o opuszczaniu sfery komfortu, było to spotkanie z coachem motywacyjnym Dorotą Nowocień. Mówiła ona, że w pewnym momencie siedzimy w ciasnej piwnicy i nawet do głowy nam nie przyjdzie, że gdzieś tam nad tą piwnicą jest sufit, a nad tym sufitem jest okienko, z którego może przyjść strużka światła. Dopiero kiedy sobie to uświadamiamy i zaczynamy otwierać drzwiczki, żeby wyjść z tej piwnicy wyżej, to zaczyna się tak naprawdę magia. Wtedy właśnie ta kobieta rozpłakała się i powiedziała, że dokładnie tak jest, bo była w bardzo toksycznej relacji i z bardzo toksycznym mężczyzną i właśnie się rozwodzi. Na co druga kobieta siedząca obok powiedziała: „Kochana, ja się już rozwiodłam i życie dopiero zaczyna się po rozwodzie”, ktoś inny z sali krzyknął, że też się rozwiódł i nie ma czego się bać. Ta uczestniczka dostała zupełnie intuicyjne i naturalne wsparcie. Mam wrażenie, że wyszła ze spotkania taka podbudowana. Wydawało jej się, że w tym momencie w jej życiu jest beznadzieja i tragedia, a okazuje się, że są kobiety, które to przeszły, przerobiły i że po rozwodzie jest życie.

Jakie wartości przez inicjatywę chcą Panie przekazać kobietom?

Anna Szajerska: Chcemy przekazać, że są wspaniałymi kobietami niezależnie od tego w którym momencie życia jesteś, że czasami idziesz do tyłu, ale potem robisz znowu dwa kroki do przodu i to nie jest porażka tylko cha-cha. Chodzi o to, żeby nie definiowały siebie przez nieupieczone ciasto albo wtopę zawodową, żeby zawsze wierzyły w siebie, że potrafią, że mogą i czasami trzeba tylko cierpliwości. Może nie zawsze wszystko przychodzi naraz, ale za rok, za pół roku, żeby też dać sobie trochę czasu.

Jakie są plany Pań na ten rok jeśli chodzi o „Kobietę w roli głównej”?

Anna Szajerska: Na pewno chcemy zorganizować od dziesięciu do dwunastu spotkań, czyli wychodziłoby, że będzie jedno spotkanie raz w miesiącu, może poza okresami wakacyjnymi. Chcemy rozmawiać na tematy biznesowe związane z empire brandingiem, coachingiem, z motywowaniem siebie do działania, ale chcemy też poruszyć takie bardzo warsztatowe tematy na przykład design thinking, service design, chcemy porozmawiać o marketingu online, jak zdobywać w dzisiejszych czasach klienta w sieci. Na pewno nie zabraknie takich prelekcji jak budowanie własnego wizerunku. Będzie też coś o firmach, czyli storytelling, PR i zarządzanie kryzysowe.

Jak zapisać się na spotkanie?

Anna Szajerska: Przed spotkaniem na naszej stronie pojawia się formularz i wtedy wystarczy go wypełnić, na mailu otrzymuje się informację zwrotną, że zgłoszenie zostało przyjęte. Oczywiście jak pojawia się ten formularz, to my też o tym komunikujemy, wysyłamy mailing do naszej bazy. Na Facebooku również wspominamy, że pojawił się link do rejestracji.

Jak zrodził się pomysł na inicjatywę? Anna Szajerska: Pomysł na inicjatywę zrodził się w głowie mojej i mojej koleżanki Ani Berdowskiej. Postanowiłyśmy we dwie stworzyć inicjatywę, coś co integruje kobiety przedsiębiorcze, co pozwala im odnaleźć się w świecie biznesu, bo zauważyłyśmy, że kobiety nie są traktowane na równi z mężczyznami w całym tym świecie. W…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *