Milczę, bo się boję…

Zaczyna się całkiem niewinnie. Siedzisz ze znajomymi, słuchasz ich, uśmiechasz, kiwasz głową okazując pozorną aprobatę. Próbujesz w ten sposób zakomunikować „Tak, rozumiem”, nie chcąc się wychylać. Aż do chwili, gdy któryś z kolegów nie zagada „A Ty co sądzisz?”. I wtedy zapada niezręczna cisza…

Kiedyś na każdą osobę, która na zadawane pytanie odpowiadała „Nie wiem”, „Nie interesuję się tym” patrzyłam z politowaniem. Nie znam nikogo kto ma wiedzę w każdej dziedzinie. W takich momentach lepiej się nie udzielać niż opowiadać bzdury. Wtedy milczenie jest złotem. Nie mam na myśli bycia alfą i omegą, ale nie lubię ludzi, którzy są płytcy i na żaden temat nie potrafią się wypowiedzieć albo nie mają zdania. Z czasem jednak zaczęłam myśleć „A co jeśli te osoby po prostu boją się zabrać głos?”.

Powodem ucieczki przed odpowiedzią jest prozaiczna: nikt chyba nie chce być traktowany jak wyrzutek. Wszyscy w większym lub mniejszym stopniu boją się odrzucenia. Co gorsza posiadanie niepopularnych poglądów automatycznie powoduje, że boisz się tego co pomyślą inni. Gdy jakiś styl bycia jest aktualnie lansowany, a Ty masz odmienne przekonania, obawiasz się, że będziesz wytykany.

„Klasowa lojalność” – mówi Ci to coś? Ile to razy w gimnazjum albo liceum usłyszeć można było „Dawajcie, zwiewamy!”. Uczeń, który zostawał, był potem uważany za kujona albo człowieka aspołecznego. Gdy ktoś taki wyłamuje się, często zostaje odizolowany od grupy i od razu rodziło się podejrzanie, że jest „kapusiem”.

Mówienie i postępowanie w sposób szczery łączy się nie tylko z byciem w zgodzie ze sobą, ale również z pozostaniem szczerym także i z innymi. Pozwoli to zweryfikować kto utożsamia się z Tobą, a kto nie. Takie rozwiązanie pozwoli Ci też szybko i skutecznie odsunąć od siebie ludzi fałszywych. Przez takie podejście możesz wiele stracić. Szczególnie w sytuacjach niekomfortowych, na przykład gdy obok siebie masz dwie strony sporu i musisz się opowiedzieć po którejś z nich.

Zamiatanie problemów w związku pod dywan da Ci spokój na jakiś czas. Mimo, że szczerość w związku jest ważna, wyłożenie kawy na ławę może okazać się na tyle bolesne, że będzie się równało zakończeniem relacji. Twój pewny siebie charakter może być zagrożeniem dla któregoś z twoich współpracowników i może on starać się usunąć Ciebie z pracy. Powiedzenie niewygodnej prawdy członkowi rodziny może być dla niego jak zdmuchnięcie bańki mydlanej. Musisz się więc zastanowić czy chcesz być zakłamany czy spójny z samym sobą za wszelką cenę.

Oczywiście, że milczenie ma też swoje korzyści, bo nikt się Ciebie o nic nie czepia. Bycie klakierem jest jednak najgorszą z możliwych opcji. Zaczniesz stwarzać wizerunek osoby, której łatwo można wejść na głowę. Na początku do ludzi, których się nie zna warto stosować zasadę ograniczonego zaufania. Dzięki temu omija Cię ból, który mógłby się pojawić, gdybyś powiedział o dwa słowa za dużo. Nie obejmuje to jednak okazywania swojego sprzeciwu. I nie tylko w sytuacjach zagrażających życiu. Często gdy przeciwstawi się jednostka, porywa za sobą tłum. Wiele jest osób, które czekają na kogoś kto przekaże ich myśli swoimi słowami, bo same nie mają na tyle odwagi by to zrobić.

Od początku musisz pokazywać z czym się nie zgadzasz, żeby potem nie dać się zdominować przez zawistne osoby. Ludzie w końcu zaczną wykorzystywać twoją dobroć i będą myśleć, że jesteś słaby. Jednak do przełamania tego paraliżującego lęku potrzeba wykształcenia w sobie dystansu do świata, asertywności oraz nieprzywiązywania wagi do tego co powiedzą ludzie, a nie dla wszystkich jest to takie proste.

Nieustannie zaskakiwali mnie ludzie tacy jak Doda, którzy są bezczelnie szczerzy i mówią otwarcie co im się nie podoba. Mają w nosie opinie innych, zachowują się fair w stosunku do siebie samych i przynajmniej mają czyste sumienie. Nie mają do siebie pretensji. Jednak takiego nastawienia trzeba albo się nauczyć albo już je mieć.

Jeśli u Ciebie powodem takiego stanu rzeczy jest nieśmiałość, to jako ciekawostkę mogę Ci powiedzieć, że chociaż trudno jest w to uwierzyć, ale jedną ze znanych obecnie osobowości, którą w dzieciństwie ten problem dotykał jest Tomasz Lis. W wywiadzie udzielonym Paulinie Młynarskiej wspomina, że kiedyś gdy dostał od taty pieniądze, by mógł kupić sobie loda, nie zrobił tego. Powiedział, że jeśli sam ma to zrobić, to rezygnuje. Teraz znają go miliony Polaków i mało kto by pomyślał, że nieśmiałość dotyczyła również jego.

Niektórzy wychodzą z założenia „po co w ogóle mam się odzywać, skoro mnie nie rozumieją?” albo „nawet nie chce mi się z nim dyskutować”, gdy rozmowa w towarzystwie robi się jałowa. Obranie takiej taktyki jest jednak tymczasowo dobre, bo nadużywane prowadzi potem do poważnych konsekwencji.

Jeżeli nie nazwiesz problemu i nie wypowiesz go na głos, to będzie się nasilał (dotyczy to każdej sfery życia), dlatego ciągłe milczenie powoduje, że frustracja się nawarstwia i kumuluje, zamykasz się w sobie i możesz przeżywać wewnętrzny konflikt. Jeśli w miarę szybko się nie ogarniesz, to zamieni się to w coś zdecydowanie gorszego. Nie doprowadź do tego by nieśmiałość przeistoczyła się w fobię społeczną.

Od zawsze uważam, że jeśli ktoś w obcym towarzystwie podnosi temat polityki lub religii, to tylko po to by wszcząć sprzeczkę. W takich momentach nie wybiegałam przed szereg. Teraz jest inaczej. Jeżeli tylko ktoś zapyta mnie wprost, to uzyska odpowiedź. I naprawdę nie obchodzi mnie co pomyśli. Jedna z moich znajomych mówi, że „posiadanie własnego zdania to nie grzech” i w pełni się z nią zgadzam.

Nie bój się mówić co myślisz. Nawet jeśli nie chcesz kogoś zranić, powinieneś być szczery (ale taktowny), aby taka osoba nie żyła pod kloszem. Nie ważne jaki masz światopogląd i tak zawsze trafi się ktoś komu coś nie będzie odpowiadało. Wszyscy się różnimy i to jest piękne. Nie wyobrażam sobie być neutralną w każdej sytuacji. Można być empatycznym, ale trudno jest być neutralnym. Na dłuższą metę jest to wręcz niemożliwe. Jeżeli stale będziesz bał się konfrontacji i mówienia głośno tego co leży Ci na sercu, to w końcu ludzie Cię „zjedzą”. Dobra rada na koniec: pamiętaj o tym, że masz jedno życie i nikt inny za Ciebie jego nie przeżyje.

Zaczyna się całkiem niewinnie. Siedzisz ze znajomymi, słuchasz ich, uśmiechasz, kiwasz głową okazując pozorną aprobatę. Próbujesz w ten sposób zakomunikować „Tak, rozumiem”, nie chcąc się wychylać. Aż do chwili, gdy któryś z kolegów nie zagada „A Ty co sądzisz?”. I wtedy zapada niezręczna cisza… Kiedyś na każdą osobę, która na zadawane pytanie odpowiadała „Nie wiem”,…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *