Marsz Równości chodził mi po głowie odkąd pamiętam. Jest w Poznaniu, w Warszawie, w Krakowie… Ale w Szczecinie? Ani widu, ani słychu. Wszystko wskazywało na to, że aby móc wziąć w nim udział będę musiała kiedyś przejechać się do innego miasta. Aż któregoś pięknego dnia lipca znalazłam na Facebooku informację, że marsz odbędzie się też i u nas. Wspieram środowisko LGBT i nie było mowy, żebym się tam nie zjawiła.
Ostatni dzień przed marszem to było już siedzenie jak na szpilkach. Poddenerwowanie łączyło się z ekscytacją. Chciałam już wejść w tę chmarę kolorowych flag i uśmiechniętych ludzi. Oczywiście miałam na uwadze, że mogą być zamieszki, ale raczej powątpiewałam, że oberwę bezpośrednio ja. A nawet jeśli, to będę wtedy bronić istotnych dla mnie wartości, nie bałam się.
Pierwsza mało sympatyczna sytuacja miała miejsce tuż po tym jak wyszłam z autobusu. Przyuważyłam dwójkę zakochanych, którzy zmierzyli mnie z góry na dół. Dziewczyna szturchnęła swojego chłopaka w ramię i wymamrotała pogardliwie: „Patrz, na ten marsz idzie…”. Nawet przez gardło nie mogło jej przejść jaki marsz. Nie wzięłam ze sobą tęczowej parasolki, ale postawiłam nieprzypadkowo na wielobarwne ubranie. Najpewniej właśnie na tej podstawie skojarzyli dokąd idę. Chociaż podążając tym tropem równie dobrze mogłabym stwierdzić, że stonowany ubiór tego chłopaka i biało-czerwona flaga, która przepasana była na jego ramieniu, miało manifestować przynależność do kontrdemonstracji.
Przyjechałam wcześniej przewidując, że będą tłumy, ale na jakieś pół godziny przed startem Plac Solidarności świecił pustkami. Nie będę ściemniać: odezwał się we mnie pierwiastek pesymizmu i miałam obawy, że wydarzenie będzie klapą. Dopiero z czasem zaczęli się schodzić ludzie. Coraz więcej i więcej… Było nas tak dużo, że podaje się, że aż trzy tysiące! Jak na pierwszy Marsz Równości w Szczecinie to zaskakująco miły wynik. Jeszcze bardziej optymistyczne jest to, że w naszym marszu przeważała młodzież. Dla niektórych uczestniczących pokazanie się na nim było pewnie swoistym coming outem.
Sunąc coraz bardziej na sam przód, zerkałam na ludzi wychylających się z okien wieżowców. Chwile, w których mieszkańcy Szczecina, szczególnie Ci starszej daty, machali do nas w geście solidarności były dla mnie osobiście poruszające. Podobnie gdy z autokaru machali do nas Niemcy. Coś cudownego!
Ale mój dobry humor został zmącony już gdy marsz się skończył. Wracając z manifestacji byłam świadkiem szydzenia: „Ale dali wam zadanie, pedałów ochraniać!”. To były słowa wypowiedziane do jednego z pilnujących porządku policjantów. Ale ten zamiast zachować pokerową twarz, to pozwolił sobie na jakże wymowny, pełen aprobaty uśmieszek. Co jak co, ale policja akurat powinna być neutralna.
Pewnie brzmi to nieco pompatycznie, ale bycie częścią takiego wydarzenia to wielkie przeżycie. Jeżeli kochasz ludzi bez względu na ich światopogląd, rasę, orientację, to zrozumiesz mnie doskonale. Polecam każdemu! W głównej mierze przemądrzałym ignorantom, którzy jedyne co potrafią to mówić: „Co wy chcecie, przecież nikt was się nie czepia!”. Gdy już zaczynaliśmy się rozchodzić, przede mną szła grupka młodych dziewcząt. Nagle za naszymi plecami dało się słyszeć chłopaka krzyczącego:
„Ej, a rodzice się was nie wstydzą? Bo ja bym się wstydził.”
Wstydziłbyś się? A może to właśnie do Ciebie rodzice nie powinni się przyznawać. Za to może Ty, pyszałku, kierujesz się w swoim życiu podwójną moralnością. W niedzielę jak tradycja nakazuje na rosół do mamusi, potem do kościoła jak na katolika przystało, a w pozostałe dni łamiesz prawie wszystkie przykazania swojego świętego dekalogu. Szkoda tylko, że twój kościół nie nauczył Cię, by miłować bliźniego jak siebie samego. Może faktycznie masz coś za uszami, kto wie? A co jeśli kiedyś, o ironio, twój syn powie Ci, że jest innej orientacji niż tej uznawanej przez Ciebie za jedyną słuszną? Będzie Ci wstyd i wyrzekniesz się dziecka? Prędzej wyparłabym się takiego rodzica, bo dziecko kocha się bezgranicznie. Chociaż nie, cofam to. Mając takiego ojca dziecko pewnie by się nie ujawniło.
Jemu bardzo łatwo przyszła ocena dziewczyn, tylko na podstawie tego, że szły w marszu. Nawiasem mówiąc marszu, który za cel postawił sobie równość wszystkich. Gdzie w tym jest nienawiść i co w tym złego? Głosiliśmy, że każda miłość jest taka sama, a tym nikt nikomu nie robi krzywdy.
Jeszcze na samym początku na placu apelowano, aby dla własnego dobra nie reagować na słowne zaczepki. W końcu chyba każdy z nas zgodzi się z tym, że agresja rodzi agresję. I chociaż docinki kierowane były do dziewczyn, to równie dobrze mogłyby one zostać pobite bądź spoliczkowane przez panów w białych t-shirtach. Ale z drugiej strony nie można chować głowy w piasek, trzeba walczyć o siebie i nie dać sobą pomiatać. Nie rzucać się z pięściami, ale dać jedną, ciętą ripostę. Odwróciłam się do nich i posłałam spojrzenie zabójcy. Chłopacy nie poprzestawali w prowokowaniu dziewczyn. Gdy przeciwnik Marszu Równości odezwał się do jednej z nich bezosobowo, od razu wzięła ją w obronę pewna kobieta: „Gdzie Ty masz szacunek? Do kobiety tak się zwracasz?!”. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać: „To? To nie jest kobieta” i chłopak momentalnie opluł stojące przed nim dziewczyny. Mocno mnie to zabolało. Wiedzieć, że osoby innych orientacji są szykanowane, a widzieć to na własne oczy to co innego.
„Tęczowy Piątek” i TVP INFO
Dzisiaj w całej Polsce odbywa się akcja „Tęczowy Piątek”. Jak brzmi nagłówek artykułu na stronie internetowej „obiektywnego” TVP INFO? „Tęczowy piątek”. Promocja LGBT w 211 polskich szkołach”. Pal licho gdyby analogiczny nagłówek znalazł się na którymś z prawicowych portali. Ale w telewizji publicznej? Jest to dzień jak co dzień w redakcji tej newsowej stacji. Manipulacjom nie ma końca. Dziennikarstwo to odpowiedzialny zawód, a redaktorzy TVP INFO aktualnie mało mają wspólnego z rzetelnym dziennikarstwem.
Może machnąłeś na to ręką, bo przecież czepiam się jednego słowa w tytule. Tak, czepiam się jednego, ale jakże zmieniającego wydźwięk newsa słowa. Nie ukrywajmy: nieliczni pokwapią się, by przeczytać artykuł od deski do deski. Niejeden użytkownik przewijając portal i czytając taki tytuł odchodzi od komputera wzburzony: „Tym pedałom to już totalnie odbiło. Promują się nawet tutaj i wodę z mózgu dzieciom robią.”. Tymczasem nie prowadzimy (my – sojusznicy, społeczność LGBT) homopropagandy, a nauczyciel nie wręcza uczniowi ulotki z napisem „Bądź gejem! To cool.”. Przyczepienie na ścianach szkolnego korytarza kilku plakatów tłumaczących czym jest transseksualizm nie sprawi, że licealista wchodząc do domu dumnie obwieści najbliższym, że zmienia płeć. To tak jakby myśleć, że po zajęciach wychowania do życia w rodzinie od razu zacznie inicjację seksualną. Chyba nie trzeba rozpisywać się o tym jak ważna w wychowaniu dziecka jest szkoła. Zbuntowany nastolatek na etapie dorastania potrzebuje poczucia akceptacji ze strony rodziców, a jeżeli tu jej nie ma, to chociaż dostaje to w miejscu, w którym się uczy.
Wpis z założenia nie miał odnosić się w ogóle do polityki, ale nóż mi się w kieszeni otwiera, kiedy widzę takie rzeczy.
Często – nie wiedzieć dlaczego – słowo „tolerancja” traktowane jest jako synonim „wspieram, popieram, jestem za”. Nie musisz tego popierać, ale po prostu toleruj, czyli innymi słowy zaakceptuj, że na świecie są też osoby aseksualne, transseksualne, jak i również to, że istnieją związki jednopłciowe. To był mój pierwszy i nie ostatni Marsz Równości. Za rok (jeśli się uda) też tam będę!
Dodaj komentarz