Drama tygodnia #2: Murańscy kontra reszta internetu
Jaka ścieżka budowania kariery w mediach jest lepsza: ta opierająca się na budowaniu pozytywnego PRu wokół swojej osoby czy polegająca na tworzeniu kontrowersji, kreowaniu negatywnego wizerunku i zbijaniu na nim kapitału? Takie pytanie zrodziło mi się w głowie, gdy w przestrzeni medialnej pojawiła się rodzina Murańskich.
Odpowiedź na powyższe pytanie z pozoru jest oczywista. Wiadomo, że dzięki pozytywnym zachowaniom i neutralnym (a może i poprawnym politycznie) wypowiedziom celebryta toruje sobie drogę do zawiązywania w przyszłości wielu intratnych projektów z markami lub ciekawe propozycje współpracy ze znanymi i dużymi firmami. Takim celebrytom zarzuca się zazwyczaj nijakość i brak odwagi w wyrażaniu swojego zdania na temat bieżących spraw. I rzeczywiście, taka jest prawda. Na największą liczbę ofert współpracy mogą liczyć osoby unikające wypowiadania się na dzielące Polaków tematy i zawsze uśmiechnięci celebryci, z którymi wiążą się miłe skojarzenia. Wśród takich osób znajduje się na przykład idol większości dzisiejszych nastolatków Friz. Karol co prawda zabrał głos w sprawie wiary czy legalizacji marihuany, jednak robił to albo na swoim własnym kanale albo w wywiadach, które dotyczyły bezpośrednio niego. Nie bawi się w agitowanie. W podcaście u Unboxa przyznał, że Ekipa świadomie nie porusza drażliwych, światopoglądowych tematów, by nie generować zbędnego hejtu.
Przebicie się w show-biznesie (zresztą tak jak i w wielu innych branżach) wymaga w niektórych przypadkach trochę czasu, dlatego niektórzy nie chcą jednak budować swojej kariery w oparciu o swój profesjonalizm w pracy czy sensowne wypowiedzi w mediach mogące mieć wpływ na słuchającą ich młodzież. Jest też grono aktorów i piosenkarzy, których wieloletnie chodzenie na castingi czy dobrze wykonywana praca nie zapewniają upragnionej przez nich rozpoznawalności i pozostają niedostrzegalni. Gdy narastająca z tego powodu frustracja zaczyna sięgać zenitu, część z nich decyduje się pójść na skróty. Ale czy zawsze warto?
Taką drogę postanowili obrać Mateusz i Jacek Murańscy. O istnieniu tych panów dowiedziałam się dopiero, gdy rozpoczęli medialną wojnę z Arkadiuszem Tańculą. Mateusz występował wcześniej w paradokumencie TTV „Lombardzie”, ale dopiero dzięki zaczepianiu Arka razem z ojcem szturmem wdarli się do show – biznesu.
W pewnym momencie stało się coś, czego chyba nikt się nie spodziewał. O Jacku Murańskim zaczęło się robić głośniej niż o jego synu, który walczył na FAME MMA. Wszystko to za sprawą jego (dla wielu specyficznego) kontaktu z Mateuszem. Pan Jacek niczym cień podążał za Mateuszem, często wypowiadał w jego imieniu i ośmieszał swojego syna przez opowiadanie niestworzonych rzeczy w wywiadach udzielanych po konferencjach. Kto nie słyszał o „krainie, o której istnieniu nie miał pojęcia”, o wujku Władku i o tym, że Tańcula dosypał coś do drinka Mateuszowi? Charyzmatyczny ojciec przyćmił syna. Mateusz łączącą go z ojcem relację nazywa normalnymi, rodzinnymi więziami oraz cieszy się ze wsparcia ze strony taty, natomiast internauci piszą o silnym i toksycznym wpływie starszego Murańskiego na syna. W mgnieniu oka cała rodzina Murańskich (razem z matką) stała się pośmiewiskiem internetu. Do tego doszedł później konflikt z kontrowersyjnym reżyserem Konradem Niewolskim, który spowodował niekończącą się rozrywkę z oglądania panów Murańskich. To wątek zdecydowanie dłuższy i ciekawszy od dramy z Tańculą, więc pozwólcie, że nie będę go tutaj poruszać.
https://www.youtube.com/watch?v=wbqd6Ax_-b4&ab_channel=ArkadiuszTa%C5%84cula
Co uważam o tej sytuacji?
Pytanie tylko na ile to kreacja mająca przynieść im rozgłos i pieniądze, a ile w tym autentycznego charakteru rodziny Murańskich. Teraz na fali walk freakowych tworzy się wiele zmyślonych afer, które mają służyć wzbogacaniu się przez rozkręcanie afer. Niektórzy wolą po prostu stworzyć chwytliwą otoczkę wokół walki, a w klatce nie wstydzą się zademonstrować zerowe wyniki trenowania. Nie dziwią mnie więc publiczne (często nawet sztucznie pompowane) awantury na konferencjach. Przecież to właśnie utarczki słowne zapewniają rozgłos galom i to dzięki „złej krwi” między zawodnikami chcemy oglądać pojedynki. Panowie Murańscy korzystają z takich awantur i uzgadniają warunki na kolejne walki w organizacjach MMA. Jeżeli nie jest to sztucznie wykreowane, to według mnie Mateusz powinien odciąć medialną pępowinę łączącą go z ojcem, zacząć działać na własny rachunek i odbudowywać swój wizerunek. Widać, że w przeciwieństwie do Pana Jacka nie łaknie tak bardzo rozgłosu. Poza tym po co mieliby sprowadzać na siebie taką lawinę hejtu kosztem zdrowia psychicznego, nagonki i dość poważnych pomówień ze strony reżysera „Asymetrii”? Chociaż kto wie… Może okaże się nagle, że pan Jacek prezentował nam swój wcześniej skrywany talent aktorski, a to tylko demo jego umiejętności. Później, gdy już zarobią swoje, powiedzą jak Doda lub Jola Rutowicz, że to była tylko kreacja aktorska.
Panowie mają jednak szansę na podreperowanie swojego PRu, a na dowód tego można przytoczyć Marcina Najmana, który stale notuje wizerunkowy odpływ i przypływ. W przypadku Murańskich negatywny PR może wygasnąć na trzy sposoby: mogą się głęboko pokajać i przyznać do błędu, gdy ktoś inny przerośnie ich butom lub głupotą (widownia przynajmniej na chwilę zapomni o ich dotychczasowych medialnych potknięciach) lub gdy Mateusz zabłyśnie w oktagonie.
Co by jednak o nich nie mówić, są mistrzami w promowaniu się w mediach oraz w umiejętności robienia szumu wokół własnej osoby. Internauci szydzą z rodziny Murańskich, ale jednocześnie nabijają wyświetlenia filmom z ich udziałem oraz żądni są wywiadów z panem Jackiem. W sieci co chwilę pojawiały się nowe memy i przeróbki video z Jackiem i Mateuszem Murańskimi w roli głównej, które osiągały imponujące liczby wyświetleń. Panowie budzą skrajne emocje. Jednych bawią do rozpuku, innych doprowadzają do szewskiej pasji, jednak mimo to w obu przypadkach jedno jest niezmienne – oni się klikają.
Jaka ścieżka budowania kariery w mediach jest lepsza: ta opierająca się na budowaniu pozytywnego PRu wokół swojej osoby czy polegająca na tworzeniu kontrowersji, kreowaniu negatywnego wizerunku i zbijaniu na nim kapitału? Takie pytanie zrodziło mi się w głowie, gdy w przestrzeni medialnej pojawiła się rodzina Murańskich. Odpowiedź na powyższe pytanie z pozoru jest oczywista. Wiadomo,…