Łukasz Jakóbiak u Ellen. Moc wizualizacji.

Awatar Paula Gajownik

Jak mogliście kiedyś przeczytać w moim wpisie, jestem wielką fanką Łukasza Jakóbiaka. Jest to najbardziej inspirujący mnie człowiek w Polsce i kibicuję mu całym sercem na każdym kroku. Czekałam na moment, w którym będę mogła poświęcić mu cały post i właśnie on nadszedł.

Pięć lat temu, oglądając pierwszy wywiad Łukasza wiedziałam, że odniesie sukces. Jednak przez myśl mi nie przeszło, że postawi sobie poprzeczkę tak wysoko. Determinacji i kreatywności nie odbierze mu nikt. W dzieciństwie był wyśmiewany przez rówieśników z powodu zeza. Jak sam mówi „miało to ogromny wpływ na jego życie”. Ludzie cierpią na gorsze choroby, ale on był jeszcze dzieckiem, a nienawiść ze strony kolegów w młodym wieku może odcisnąć naprawdę duże piętno na dalszych etapach rozwoju. Wtedy postanowił sobie, że pokaże innym na co go stać. Dziesięć lat starał się dostać do telewizji. Stacje mu odmawiały, więc postanowił wziąć los w swoje ręce i stworzył program w swojej kawalerce. Nie będę się rozpisywała nad jego wszystkimi osiągnięciami. Po prostu zachęcam do zapoznania się z nimi.

Niedawno powstało dużo szumu wokół projektu Łukasza dotyczącego Ellen. Pracował nad nim 3 lata i nie przyszło mu to „ot, tak” (link do making ofu tutaj ). Rok szukał kobiety podobnej do niej. Stworzył też studio, które musiało wyglądać jak to znajdujące się w Stanach. Na początku kiedy zobaczyłam na Facebooku Łukasza wiadomość, że dostał się do programu Ellen, byłam w szoku. Patrzyłam na jego zdjęcia z DeGeneres z niedowierzaniem. Dopiero po jakimś czasie doszło do mnie, że będzie gościem w TYM talk-show. Pomyślałam sobie wtedy „Jeżeli dostał się do jej programu, to co wymyśli dalej?”. Nie spodziewałam się, że może okazać się to potem mistyfikacją.

Maksymalnie denerwują mnie komentarze w stylu, że to co zrobił zakrawa już o coś chorego albo że ten film jest czymś w rodzaju narcyzmu. Jakóbiak cały czas powtarza, że nie jest coachem, ale mówcą motywacyjnym. Jednak zastosował się do jakże ważnej zasady prawa przyciągania, czyli wizualizacji. Domyślam się, że mało kto przed skomentowaniem wywiadu dowiedział się na czym polega prawo przyciągania. Moment, w którym szczerze zaskoczony Łukasz wchodzi do studia jest wzruszający. Mimo, że wszystko dzieje się na podstawie scenariusza, to pasja z jaką Łukasz mówi i entuzjazm jaki od niego bije, jest czymś niesamowitym. Tak to właśnie działa. Trzeba coś sobie stale wizualizować i mieć niezachwianą wiarę w to, że się to spełni. Należy czuć się tak jakby to już się ziściło. Łukasz właśnie tak zachowywał się na tym nagraniu.

W komentarzach czytałam też, że

„wizualizacja to coś, co pozostać ma w naszej głowie, więc nie rozumiem po co został stworzony ten filmik”.

Odpowiedź jest banalna: jedną z kluczowych rzeczy w „Sekrecie” jest też ogłoszenie ludziom dookoła jaki jest nasz cel, bo wtedy wiemy, że będą nam oni patrzeć na ręce. Wiedza o tym, że ktoś nas może z tego rozliczyć bardziej motywuje. Istnieje też szansa, że gdy powiemy o swoim marzeniu, na naszej drodze stanie w końcu osoba, która w jakimś stopniu przyczyni się do pomocy w jego realizacji.

Genialne podejście do całej sprawy ma MediaFun. Maciej nie poczuł się oszukany – jak sam powiedział – być może dlatego, że Łukasz nie zaszkodził tym nikomu, ale jedynie mógł zrobić krzywdę sobie. I w zupełności mogę się pod tymi słowami podpisać. Nie mam zamiaru go „unsubować” (jak to zaczęło deklarować wielu subskrybentów). Nie wyczuwam też w całej tej akcji żadnej wiochy ani żenady. Osobiście w ani jednej chwili nie poczułam się jakkolwiek urażona. Gdyby Jakóbiak od razu napisał, że robi wizualizację, nie odbiłoby się to takim echem. Oznajmiając, że widzi się z Ellen, można było się spodziewać, że media od razu to podchwycą. Poza tym Łukasz w rozmowie z Maciejem wyraźnie powiedział, że był świadomy, że niektórzy mogą się czuć oszukani. Nie chce ich przekonywać do niczego na siłę.

Rzadko kiedy zgadzam się z Karoliną Korwin Piotrowską, ale jej odpowiedź na falę hejtu, która spadła na Łukasza również mi się spodobała. Chociaż pierwszy większy hejt ma on już za sobą. Dotknął go gdy zaprosił do swojego mieszkania Bronisława Komorowskiego.

https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=1417632398279623&id=180340042008871

Łukasz w wywiadzie u sobowtórki powiedział (nagranie poniżej):

„Czuję się już spełniony. Myślę, że kiedy doświadczamy prawdziwego szczęścia, to chcemy się nim dzielić z innymi”.

To też wyjaśnienie dlaczego ten film powstał. Miałby zamknąć się ze swoimi sukcesami w czterech ścianach? Stara się nas w ten sposób bardziej zmotywować do walki o siebie. Dobrze, że są tak silne jednostki, które znają swoją wartość i pokazują, że można. Być może odbieram go tak emocjonalnie, bo osiągnął to, co marzy się i mi: robi wywiady ze znanymi ludźmi. Nie przejmuje się tym co pomyślą inni, nie narzeka i żyje tak jak chce. Umrze mając piękne wspomnienia i na koniec nie będzie pluł sobie w brodę, że zaprzepaścił jakąś z okazji.

Co ostatecznie zyskał Łukasz? Liczba wyświetleń pod jego filmami wzrosła, usłyszało o nim więcej ludzi i być może uda mu się spełnić marzenie. Co stracił? Maciej Budzich słusznie stwierdził, że ci którzy nienawidzili Łukasza, dalej będą go krytykować. Z pewnością jakaś część fanów od niego odeszła, ale sądzę, że i tak będą śledzić jego poczynania. Parę unsubów nie wpłynie na jego karierę. Trudno o to, by każdy zawsze się z nami zgadzał. Niektóre media może i się obraziły, ale za jakiś czas zapomną. Może nauczy je to weryfikowania informacji, a nie bezmyślnego kopiowania.

Teraz jedyne co powinniśmy robić, to masowo wysyłać ten filmik do Ellen, by pomóc Łukaszowi zrealizować cel. Nie lubię przypisywać nam Polakom zawiści i zazdrości w odniesieniu do sukcesów innych, ale zacznijmy cieszyć się nie tylko z własnych osiągnięć. Nie kopmy pod kimś dołków. Jedyna zazdrość, którą możemy w sobie mieć, to ta zdrowa. Widząc dokonania Łukasza trzeba myśleć: „Skoro mu się udało, to dlaczego mi miałoby się nie udać?”. Jestem przekonana, że w dużej mierze ludzie nienawidzą go za to, że jego marzenia się spełniają. Mam nadzieję, że kiedyś i mnie będzie stać na taką konsekwencję w działaniu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *