Nie dorastaj, proszę

„To tylko film, taka miłość się nie zdarza” – powtarzane do znudzenia. I jeśli słyszysz stanowcze: „Dorośnij”, to ja apeluję: nie dorastaj, proszę.

Buntuj się i pielęgnuj w sobie to wewnętrzne dziecko, które sprawia, że chcesz skakać w deszczu. Przekonuje Cię do tego byś się zatrzymał i zamyślił chociażby na chwilę patrząc w gwiazdy. Taka infantylność jest urocza i niespotykana. Właśnie dlatego mnie urzeka. Jednak nikt nie powiedział, że musi się tak dziać tylko na filmach.

Jeśli twoją ulubioną lekturą w szkole były „Cierpienia Młodego Wertera”, mogę przybić Ci piątkę. Ta jego wrażliwość i głębokie poczucie niezrozumienia było czymś niezwykłym. Chociaż bynajmniej nie marzy mi się takie zakończenie, jakie spotkało głównego bohatera. Lubię musicale, filmy kostiumowe, a także teatr, do którego chodzę zdecydowanie za rzadko (ale ostatnio nadrabiam!). Jakiś czas temu zainteresowałam się savoir vivre’em. Wciągnęło mnie to z prozaicznego powodu. Każda z tych rzeczy jest zupełnie niedzisiejsza. Przenosi mnie w inny wymiar. Daje możliwość oderwania od szarej rzeczywistości. Propozycja ucieczki od otaczającego mnie realizmu jest za to bardzo pociągająca.

Gdyby tylko istniał wehikuł czasu… to przeniosłabym się w takie czasy, w których mogłabym być w stu procentach romantyczką. Jednak z tym zastrzeżeniem, że w razie zmiany zdania mogłabym wrócić. Nie wiem czy udałoby mi się zaadaptować. Trudno mi powiedzieć czy mogłabym przeprowadzić się na stałe w zupełnie nieznane mi miejsce, ale próba sprawdzenia tego byłaby kusząca. Wtedy powinnam urodzić się w Paryżu albo Włoszech. Poczuć atmosferę tych wszystkich kafejek, gdzie u kobiet dominuje dziewczęcość, a u mężczyzn niewymuszona elegancja. Mogłabym utrzymywać się z tego co kocham, nawet jeśli będą to małe pieniądze. Nie mogę za tym tęsknić, ani nie może mi tego brakować, bo nie żyłam w takim okresie, ale chciałabym przeżyć coś podobnego. Obecne czasy bardzo mi się podobają pod wieloma względami: demokracja, tolerancja, niezależność kobiet. Mimo, że uwielbiam silne i odważne kobiety, to równie mocno (jeśli nie bardziej) lubię kobiety delikatne i zawsze uśmiechnięte. Oczywiście można to połączyć, ale taka mieszanka bywa zabójcza.

Przypomnij sobie bajki Disneya. Tak bardzo idealne. Współczuję tym, którzy nie wierzą w ludzi i miłość. Doświadczeni przez życie zaczynają powątpiewać. Stają się zdystansowani, a przez to, że dostali wiele razy w życiu po tyłku i zakochiwali się nieszczęśliwie, wytwarzają u siebie swego rodzaju pancerz.

Romantyzm jest dzisiaj nieprzydatny i nieopłacalny. Musisz racjonalnie myśleć i się utrzymać, gdy konkurencja patrzy Ci na ręce. Męczysz się w zawodzie, którego nie lubisz, ale chociaż na pieniądze nie narzekasz. Jesteś zaprogramowany na robienie sukcesu. Rutynowo wstajesz, jesz, chodzisz do pracy. Na zakończenie dnia usiądziesz na kanapie i zaczniesz przełączać kanały w telewizji. Finalnie dopada Cię zmęczenie. Doczekałam się mało fortunnych czasów dla niepoprawnych romantyków. To wszystko gdzieś się zatraca. A ja czuję, że nie do końca dostosowana jestem do tego świata. Świata, który nie całkiem mi odpowiada mimo, że oferuje coraz więcej rzeczy. Nie pozwala mi się na bycie romantyczką, ale staram się nią być na ile tylko mogę.

Czym jest dla mnie romantyzm? Romantyzm tutaj wspomniany nie kojarzy mi się z udrękami a’la Werter, ale przepełniającą radością i szaleństwem. Słowo klucz to „przygoda”. Kochaniem za to, że się jest, a nie za to, że ma się z tego jakieś korzyści. Współcześnie, w odniesieniu do związku, może być to chociażby wprowadzenie odrobiny spontaniczności. Można to też interpretować jako postawa, która pozwala Ci korzystać z życia pełnymi garściami. Gdzie mottem staje się carpe diem. I to też by się zgadzało w sumie. Wyciskajmy z tego życia wszystko co się da, ale na co dzień, a nie tylko w punktach zwrotnych (najczęściej krytycznych) naszego życia. Patrzmy na siebie długo bez konkretnego powodu i całujmy namiętnie, bo potem może być za późno.

Do napisania tego tekstu zainspirował mnie „La la land”, który miałam okazję zobaczyć przedpremierowo w kinie w Sylwestra i nadal tkwi on w mojej pamięci. Cudowny film, który mam nadzieję zgarnie wiele prestiżowych nagród. Jak dla mnie pewniak jeśli chodzi o tegoroczne Oscary. Takie kino mogłabym oglądać dniami i nocami. Jeśli go obejrzysz, zrozumiesz o jaki romantyzm mi chodzi. „La la land” stanowi esencję tego co pragnę Ci przekazać.

Ale kończy się seans i niestety schodzisz na ziemię. Opuszcza Cię ten magiczny klimat i wracasz do przyziemnych spraw. W takim wypadku zostaje tylko wyobraźnia. W musicalach, gdy wszyscy bohaterowie się cieszą, zaczynają tańczyć i śpiewać. Wyobrażają sobie, że nie ma nikogo wokół nich i zachowują się swobodnie. Mają ochotę wykrzyczeć światu jak bardzo się radują. Przypisana jest temu pewna finezja o którą dzisiaj trudno. Tymczasem gdy jadę codziennie autobusem i uśmiecham się do ludzi, to nie zawsze odwzajemniają uśmiech.

Parafrazując znaną piosenkę: dziś prawdziwych romantyków już nie ma… Ale może się mylę? Nie chcę kończyć wpisu w negatywnym tonie, więc… Romantycy, ujawniajcie się! Chcę się przekonać, że tacy z prawdziwego zdarzenia jeszcze istnieją.

I nawet jeśli po przeczytaniu tego posta powiesz „To bajka”, to mam nadzieję, że taka bajka spotka i mnie.

„To tylko film, taka miłość się nie zdarza” – powtarzane do znudzenia. I jeśli słyszysz stanowcze: „Dorośnij”, to ja apeluję: nie dorastaj, proszę. Buntuj się i pielęgnuj w sobie to wewnętrzne dziecko, które sprawia, że chcesz skakać w deszczu. Przekonuje Cię do tego byś się zatrzymał i zamyślił chociażby na chwilę patrząc w gwiazdy. Taka infantylność…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *