Subiektywny show-biznesowy przegląd tygodnia #4: Daniel Martyniuk znowu w akcji, wpadka na „Sylwestrze z Dwójką” oraz kolejna afera z Mamą Ginekolog
„Nowy rok, nowa/nowy ja”? Nie w przypadku celebrytów. A przynajmniej niektórych. Ledwo zaczął się nowy rok, a już zostaliśmy uraczeni „dramą” w wykonaniu Daniela Martyniuka. Nie obyło się również bez wpadki na Sylwestrze w Zakopanem. Co wydarzyło się w tym tygodniu w show-biznesie?
Daniel Martyniuk
Rok 2024 nie zaczął się zbyt ciekawie dla syna Zenona Martyniuka. Młody Martyniuk zajściem w sylwestrową noc udowodnił, że ewidentnie nie uczy się na błędach. Tym razem postanowił awanturować się w hotelu, w którym zatrzymały się gwiazdy „Sylwestra z Dwójką”. Jego zachowanie było na tyle uporczywe, że zdecydowano się na wezwanie policji, która zakuła go w kajdanki i zmusiła tym samym do spędzenia nocy w areszcie. Według doniesień serwisów informacyjnych najmłodszy z rodziny Martyniuków miał wyzywać swoją żonę, być agresywnym w stosunku do innych gości hotelowych oraz śpiewać z balkonu swojego pokoju hotelowego „Last Christmas” George’a Michaela. W sprawie wypowiedział się m.in. muzyk Marcin Skaba, któremu Daniel Martyniuk miał zabrać smyczek oraz ochroniarz hotelu. Panowie potwierdzają, że Daniel tamtej nocy miał nie panować nad swoim zachowaniem. Karolina Korwin Piotrowska i Krzysztof Skiba również nie przepuścili okazji, by skomentować wybryki Daniela. Członek zespołu Big Cyc ironicznie nadał tytuł Danielowi „największej gwiazdy Sylwestra Marzeń”, natomiast dziennikarka nazwała go „nachlanym chamem i zepsutym wiecznym bachorem”.
Celebryta oczywiście nie poprzestał jedynie na tym. Wydaje się, że było to jedynie preludium do znacznie głośniejszego wydarzenia. Młody Martyniuk zaskoczył wszystkich wyznaniem, że pragnie (tak jak zresztą jego tata) podbić scenę disco polo. Kilka dni temu wypuścił do sieci swój singiel o tytule „Nigdy nie zapomnę”.
34-latek nie chce ograniczyć się tylko do jednej piosenki. W jego planach znajduje się wydanie płyty. Daniel na pewno może liczyć na wsparcie żony i mamy, która jest wręcz zachwycona wokalem aspirującego piosenkarza. Rodzice celebryty zdecydowali się wspomóc syna finansowo na początku jego kariery.
Syn gwiazdy disco polo już od samego początku tego roku pretenduje do miana największego skandalisty show-biznesu. Jedno już z pewnością udało mu się osiągnąć: jest na językach wszystkich. Za sprawą tej niechlubnej sytuacji na pewno udało mu się wypromować swoje pierwsze muzyczne „dzieło”. Jeśli Daniel chce stać się równie szanowaną gwiazdą disco polo jak jego ojciec, powinien odstawić używki, zaprzestać robienia burd i poćwiczyć nad wokalem. Najbardziej w tym wszystkim szkoda Zenona Martyniuka, który stale proszony jest przez dziennikarzy o ustosunkowywanie się do afer potomka.
Ja się nie nazywam Daniel, ja się nazywam Zenon Martyniuk, a on odpowiada za siebie. Ja tego nie chciałbym komentować.
Tak właśnie wypowiedział się Zenon Martyniuk na temat najnowszych poczynań syna. Swoją drogą całkiem to zabawne, że media wciąż pytają Zenona o zachowanie jego już od dawna pełnoletniego syna. Warto przypomnieć, że Daniel ma obecnie 34 lata. A jak wypowiedziała się na ten temat mama Daniela, która o całej sytuacji dowiedziała się z mediów, ponieważ nie spędzała Sylwestra razem z mężem i synem?
Daniel obiecywał ojcu, że będzie grzeczny i nie przyniesie mu wstydu. Dlatego zgodził się go zabrać.
Jak widać, Danielowi nie pomaga swoim zachowaniem nawet mama, która udziela się w mediach oceniając kontrowersyjne działania syna i mówiąc wprost: po prostu go ośmiesza. Powinna iść za wzorem swojego męża i w trybie natychmiastowym wycofać się z publicznego udzielania się w temacie niesfornego syna. Na koniec chciałoby się jedynie powiedzieć: kończ waść, wstydu oszczędź.
Caroline Derpienski i Aneta Glam
Caroline Derpienski pojawiła się w polskim show-biznesie nagle, ale jak widać na długo zagrzała w nim miejsce. Influencerka znana m.in. z posiada większej liczby obserwujących na Instagramie od Roberta Lewandowskiego oraz z „dosztukowania sobie narządu męskiego” od dawna toczy internetową wojnę z jedną z uczestniczek programu „Żony Miami”. Celebrytka zupełnie przypadkowo spotkała na imprezie sylwestrowej w Queen Miami Beach Anetę Glam. Caroline poczuła się zagrożona przez oponentkę i nazwała ją „stalkerką”. Było to dla niej do tego stopnia niekomfortowe, że zdecydowała się opuścić lokal i szukać innego miejsca do imprezowania. Ponadto uważa, że Aneta ma obsesję na jej punkcie. Caroline doskonale wie w jaki punkt uderzyć, aby uaktywnić swoją znienawidzoną znajomą z Miami. W odpowiedzi Glam wrzuciła Instastories ukazujące Derpienski z jej rzekomym partnerem „Dżakiem”. Nazwała ich oszustami oraz dodała, że siedziała przy stoliku VIP i była zdziwiona, gdy dostrzegła Caroline z „Dżakiem” stojących przy barze. Nie spodziewała się, że zastanie ich na tym samym przyjęciu, na którym była ona.
Wyświetl ten post na Instagramie
Post udostępniony przez CAROLINE MARIA DERPIENSKI (@carolinederpienski)
Jednak to nie jedyna „drama”, w której w rolach głównych występują obie panie. Caroline, nie chcąc dać za wygraną, skrytykowała udział Anety Glam w programie „Królowe Przetrwania”. Derpienska stanęła po stronie Marty Linkiewicz w jej awanturze z Anetą Glam. Stwierdziła wówczas, że 50-latka zawsze szuka zaczepki u osób z dużym zasięgami w sieci i obraża wszystkich. Modelka pokusiła się nawet o zdiagnozowanie u żony Miami narcyzmu. Wyśmiewała się również z jej wyglądu w dżungli, sugerując, że powinna wyretuszować swoje zdjęcia przed ich publikacją.
W całej sytuacji najlepsze jest to, że sama Caroline nie stroni od przerabiania swoich zdjęć oraz nie ma problemu, by słownie kąsać celebrytów z naszego rodzimego show-biznesu. Czy nie trąca to więc trochę hipokryzją? Żenujące jest to, że dwie dorosłe kobiety kłócą się na oczach wszystkich o totalne głupoty zamiast w cywilizowany sposób rozwiązać problem w cztery oczy. Powód tego może być tylko jeden. W show-biznesie częściej wybiera się opcję wyśmiewania publicznie wroga niż dyskretnego załatwienia konfliktu. Dzięki temu celebryci dostarczają publikacji medialnych na swój temat, utrwalają się w pamięci innych, wzrasta ich liczba obserwujących na Instagramie, a oni na tym zarabiają. Biznes się kręci. Myślę, że tak samo jest w przypadku Caroline i Anety Glam.
Sebastian Karpiel-Bułecka
Wokalista Zakopower to świetny dowód na to, że można mówić o swojej byłej partnerce wciąż miło i z klasą w show-biznesie.
My mamy bardzo dobre relacje. Jak się widzimy, to się lubimy. Normalnie ze sobą rozmawiamy. Nigdy nie dzieliłem się życiem prywatnym, bo uważałem, że to nie ma do końca sensu. Co byś nie powiedział, z czego byś się nie zwierzył, to i tak za chwilę będzie miało swoje życie. Dowiesz się takich rzeczy niestworzonych, że nie ma sensu za dużo opowiadać o sobie. Poza tym to też jest fajne, jak jest w człowieku jakaś tajemnica.
To wypowiedź Sebastian Karpiel-Bułecka o Kayah. Jest to miły kontrast dla chociażby Marcina Hakiela, który wciąż nie może powstrzymać się przed opowiadaniem o swoim dawnym związku z Katarzyną Cichopek.
Viki Gabor
Podczas „Sylwestra z Dwójką” nie obyło się bez wpadki. Viki Gabor zapomniała tekstu hitu „Co z nami będzie?” Libera oraz Sylwii Grzeszczak. Piosenkarka doczekała się już parodii swojego występu przez tiktokera Mateusza Prażucha. Zażartować z niej postanowił również kolega z branży Kuba Szmajkowski. 16-letnia piosenkarka odniosła się do sylwestrowego zdarzenia wrzucając na swój profil na Instagramie zdjęcie z podpisem „Happy New Year 2024! ps. Nobody’s perfect”. Owszem, nie każdy jest doskonały, ale takie tłumaczenie byłoby świetne i mówiące o dystansie do całej sytuacji w przypadku gwiazdy, której nie zdarza się zapominać tekstu piosenek na scenie. Tego o Viki niestety nie można powiedzieć. To nie był jednorazowy incydent w wykonaniu zwyciężczyni Konkursu Piosenki Eurowizji dla Dzieci. Takim krótkim podpisem pod instagramowym zdjęciem młoda gwiazda pokazuje jedynie, że w ogóle nie przejmuje się swoją sylwestrową kompromitacją. Zapamiętanie tekstu piosenki nie jest szczególnie trudne. Gdyby Viki nauczyła się go na pamięć to pokazałaby, że traktuje swoją pracę i widzów poważnie.
Mama Ginekolog
Ludzie, którzy krytykują Nicole za to, że pokazała swoją torebkę za 30 tysięcy mają, mówiąc kolokwialnie, olbrzymi ból pewnej części ciała o to, że samych ich nie stać, by nabyć rzecz o takiej wartości. Co jest złego w kupieniu sobie drogiej rzeczy i ustawieniu jej na komodzie jako „trofeum”, które ma motywować do tego, by ten rok był równie wartościowy jak ta rzecz? Kompletnie nic. Każdy ma prawo zrobić ze swoimi pieniędzmi co chce. Fakt, torebka Mamy Ginekolog nie była ładna, ale o gustach się przecież nie dyskutuje. Internetowa burza jest tylko o to, że zostało to pokazane w sieci. Pisanie tendencyjnych artykułów o tej sprawie napędza tylko krytyczne komentarze w kierunku bohaterki zamieszania i umożliwia wylewanie frustracji tylko na to czekającym internatom. Osobiście zupełnie nie rozumiem tej afery i uważam, że cała sprawa została bardzo mocno wyolbrzymiona.
Natalia Niemen
Natalii Niemen nie spodobało się pojawienie pewnego duetu, który zaprezentował się podczas „Sylwestra z Dwójką”. Dokładniej mowa tutaj o Edycie Górniak oraz jej synu. Wokalistka pod jednym z postów na Facebooku napisała, że „ma irytejszyn na otwieranie synkowi drzwi„. To akurat dosyć zabawne biorąc pod uwagę, że sama Natalia jest córką znanego w całej Polsce wokalisty Czesława Niemena. Sama Natalia zapewniła, że ojciec nie otworzył jej furtki do świata muzyki, jednak nie można zaprzeczyć, że znane nazwisko bardziej jej pomogło niż zaszkodziło. A może to właśnie frustracja spowodowana brakiem pomocy ze strony ojca pokierowała Natalię do napisania takiego komentarza? Myślę, że niejeden rodzic, gdyby miał taką możliwość, uruchomiłby swoje kontakty lub wsparł finansowo swoje dziecko, by wspomóc je w spełnianiu najskrytszych marzeń. Tak funkcjonuje świat i nie jesteśmy tego w stanie zmienić. Nie ma na co się burzyć. Należy jedynie wspierać młodych ludzi w ich pierwszy krokach w karierze.
Sia
Na deser pozytywny akcent. Świetnie, że w czasach nieskazitelnych twarzy celebrytek wyprodukowanych przez FaceApp i wyretuszowanych ciał na Instagramie jest jeszcze ktoś, kto nie ma problemu przyznać się, że nie osiągnął zgrabnej sylwetki dzięki serii ćwiczeń ułożonych przez trenera personalnego lub diecie pudełkowej. Sia przyznała, że utrata przez nią nadprogramowych kilogramów spowodowanych chorą tarczycą nie jest efektem żadnej z wcześniej wymienionych przeze mnie rzeczy. Piosenkarka dokonała zabiegu liposukcji, który pozwolił jej wyglądać tak, jak wcześniej. Super, że ma odwagę mówić o takich rzeczach na głos!
„Nowy rok, nowa/nowy ja”? Nie w przypadku celebrytów. A przynajmniej niektórych. Ledwo zaczął się nowy rok, a już zostaliśmy uraczeni „dramą” w wykonaniu Daniela Martyniuka. Nie obyło się również bez wpadki na Sylwestrze w Zakopanem. Co wydarzyło się w tym tygodniu w show-biznesie? Daniel Martyniuk Rok 2024 nie zaczął się zbyt ciekawie dla syna Zenona…