Wczoraj miałam przyjemność obejrzeć premierowo film „Sztuka Kochania. Historia Michaliny Wisłockiej”. Słowo „przyjemność” zostało tutaj użyte nie bez kozery. Oglądając film ma się wrażenie, że na ekranie widzimy zagraniczne kino. Film realizowany jest przez twórców „Bogów” i faktycznie czuć podobną aurę. Oczywiście nie zabrakło odważnych scen, ale dobrze ukazują jak ewoluuje podejście Michaliny do seksu. Magdalena Boczarska zagrała naprawdę świetnie. W jednym filmie musiała odegrać tak naprawdę trzy role: młodej, średniej i starej Michaliny. I bez wątpienia sprostała zadaniu. Wydaje mi się, że najlepszym dowodem są uśmiechnięte miny oglądających po wyjściu z kina. Tak jak mogłam się domyślić, lwią część widowni stanowiły osoby w średnim wieku i starsze. Trudno by byli tam ludzie młodzi. Sama zresztą nie słyszałam o tej książce do momentu, w którym zobaczyłam zwiastun filmu.
Michalina to postać wielowymiarowa. Z jednej strony to po prostu równa babka. Zawsze do dyspozycji dla swoich pacjentów, nawet po godzinach, bo ma misję. Misja ta to uświadamianie Polaków w temacie seksu. Chciała pomóc dziewczynom, które trafiały do niej zaraz po podziemnych skrobankach. Z drugiej strony widzimy bohaterkę jako kobietę zdeterminowaną. Musiała walczyć z kościołem, partią i wydawnictwami o to, by „Sztuka Kochania” została zauważona. Za wszelką cenę starała się, aby wydano jej książkę. I gdy jest już naprawdę blisko – nadchodzi moment na rozmowę z cenzorem. Kobieta nie daje za wygraną i nie idzie na kompromis w kwestii usunięcia jednego z rozdziału. Stwierdza, że jest on najistotniejszy i nie zgadza się na jego wycięcie. Gdyby nie solidarność kobiet, które uparcie walczyły o książkę, to nie ujrzałaby ona pewnie światła dziennego. Ale Michalina jawi się też jako kobieta trochę zagubiona. Tak jak to w życiu bywa: innym doradzać łatwo, ale sobie już trudniej. Wisłocka weszła w nieszczęśliwie miłosny trójkąt z mężem i przyjaciółką.
Mimo, że seks zdaje się nie być już w dzisiejszych czasach tematem tabu, bo rozmawiamy o nim więcej niż kiedyś, to nadal powoduje skrępowanie.
„Skąd jesteś? Z waginy jesteś!”
– to jedne ze słów Michaliny Wisłockiej kierowane do urzędników wydziału kultury KC PZPR. Mimo, że jesteśmy już dalecy od tamtych czasów, nadal bywamy pruderyjni. Wiemy, że robi „to” każdy, a dzieci nie biorą się przecież z kapusty. Tym bardziej, że seks nie służy tylko prokreacji, ale i sprawia przyjemność. Co więcej, pełni kluczową rolę w związku.
Najlepiej przekonała się o tym już sama bohaterka. Będąc młodą osobą nie była zbytnio zainteresowana seksem. Bardziej od cielesności ceniła sobie intelektualne połączenie. Natomiast jej mąż zdawał się być jej przeciwieństwem. Michalina postanowiła więc do swojego małżeństwa zaprosić przyjaciółkę Wandę. Liczyła, że małżonek będzie się z nią jedynie kochał. I tutaj nadeszło rozczarowanie. Seks bardzo zbliżył obydwoje do siebie, do tego stopnia, że Stanisław oświadczył się Wandzie.
Jestem przekonana, że takich Michalin jest wcale nie tak mało. Nie chcą uprawiać seksu, bo wolą bycie ze sobą na co dzień. Nieistotne są dla nich sprawy łóżkowe. Jednak jak się potem okazuje, problem u Michaliny nie leżał w samym seksie. Po poznaniu Jurka wszystko się zmieniło. Trafiła po prostu na odpowiedniego mężczyznę. Kobiety, zwłaszcza młode, boją się: „chce iść ze mną do łóżka, bo chce mnie wykorzystać”. I to jest kluczem: znalezienie odpowiedniego partnera, który nas zrozumie, a wtedy takie myśli przestaną się pojawiać.
Rozmowa o seksie w cztery oczy z partnerem w pewnej chwili staje się problemem. Nie chcemy urazić jego uczuć. Rozmawiając o intymnych sprawach partner oczekuje szczerości, ale gdy kładzie się kawę na ławę, to sprawy zaczynają wyglądać trochę inaczej. Nie chcemy by druga połówka się obrażała, więc „o tych rzeczach” nie mówimy. W konsekwencji dochodzi do kłótni, a czasem i rozpadu związku. Szukamy tego czego potrzebujemy u kogoś innego. Co prawda nie samym seksem człowiek żyje, ale jest to bardzo istotna część naszego życia. Gdy nie układa się coś na jednej płaszczyźnie, zaczyna rzutować to na całość. Nie pytamy co sprawia partnerowi przyjemność, bo boimy się odpowiedzi. Sami też nie mamy odwagi powiedzieć czego oczekujemy w łóżku, bo obawiamy się reakcji ukochanej osoby. A przecież nikt się nie domyśli jakie są nasze pragnienia. Istotne jest zaufanie między partnerami, bo gdy go nie ma, to nie dziwne, że nie ma i rozmowy.
Seks to nie tylko zaspakajanie się, ale też chęć zgłębienia drugiego człowieka. O tym mówi m.in. piękna kampania, która powstała przy okazji „Sztuki kochania”. Jej tytuł brzmi podobnie do filmu „Kochanie to sztuka”. Mało która kampania mi się podoba, ale uważam, że to jest świetna inicjatywa. Biorą w niej udział m.in. aktorzy występujący w filmie.
Bardzo się cieszę, że „Sztuka Kochania” trafiła do kin. Daje nam to szansę poznania nie tylko życia samej Wisłockiej, ale stanowi to idealne pole do rozpoczęcia dyskusji. Edukacja seksualna jest ważna, więc prowadźmy dialog na temat seksu.
Dodaj komentarz